Stał przede mną. Człowiek,
którego bałam się najbardziej. Człowiek, który tyle razy wyrządzał mi krzywdę.
Człowiek, który chciał tylko mieć dużo pieniędzy. To był mój manager. Jego
twarz była dla mnie okropna, choć wielu dziewczynom się podobał. Zbliżył się do
mnie i przycisnął do ściany.
- Wiesz, co masz robić - wyszeptał strasznym głosem. - Napisz parę
piosenek, wydamy płytę. 75% będzie moje. Chcę tych pieniędzy, rozumiesz?! -
krzyknął. - Musisz to zrobić!
- Nie muszę - powiedziałam po chwili, choć prawie nie przeszło mi to
przez gardło. - Nie chcę tak żyć... Puść mnie! - wykorzystałam jego chwilowe
oszołomienie do wyrwania się mu. Chyba nie spodziewał się, że kiedykolwiek
powiem coś takiego. Wybiegłam szybko z jego domu. Za sobą słyszałam tylko jego
wściekły krzyk. Biegłam przed siebie chyba ze dwa kilometry, póki nie poczułam,
że jestem bezpieczna. Przystanęłam i oparłam się o ścianę budynku.
"Przecież nie mogę tak żyć - pomyślałam. - Muszę uciec. Wyjechać. Tylko
gdzie? Daleko, jak najdalej. Może... Francja? Anglia? Irlandia? Chiny?
Madagaskar?" Wymyślałam coraz dziwniejsze miejsca. W końcu zdecydowałam
się na Holandię, a dokładniej Utrecht. Byłam tam parę razy i dość dobrze znałam
to miasto. O miejsce do zamieszkania się nie martwiłam. Na koncie miałam 9
milionów euro. Starczyłoby to nawet na mieszkanie w pięciogwiazdkowych
hotelach. Powoli szłam do domu.
Mieszkałam sama, w małym mieszkaniu, w centrum Ottawy. Od rodziców
wyprowadziłam się, gdy miałam 16 lat. Wtedy zaczęłam karierę. Na początku szło
mi dobrze, robiłam to, na co naprawdę miałam ochotę. Tylko manager był inny. Po
wydaniu pierwszej płyty zaginął i nigdy więcej się nie pojawił. Wtedy pojawił się mój obecny (a
właściwie to już były) manager. Drugą płytę chciałam wydać ostrzejszą,
hardrockową. Ale on się nie zgodził.
Według niego ostra muzyka to był pop- rock, który wykonywałam. Miałam być
radiową, komercyjną piosenkarką, którą uwielbiają nastolatki. Sława i pieniądze
– to był jego główny cel. A ja chciałam po prostu robić dobrą muzę w moim
guście. Ale niestety tak nie było… Do tej pory wydałam jeszcze jeden album,
teraz miałam pracować nad trzecim. Przed chwilą, po tym spotkaniu,
zdecydowałam. Kończę karierę.
Kilka minut później byłam już w mieszkaniu. Otworzyłam laptopa.
Napisałam do moich fanów na Facebooku i Twitterze. Może i była to dla nich
smutna wiadomość, ale musiałam to zrobić. Przeprosiłam, że to już koniec, że
nie wydam następnej płyty. Wytłumaczyłam się: powody osobiste. Bo przecież tak
jest, prawda? To nie kłamstwo. Miałam napisać, że nie mogę wytrzymać z managerem?
Nie, to by było za wiele. Cały świat nie musi o tym wiedzieć. Zamknęłam laptopa
i wzięłam się za pakowanie rzeczy. Wyciągnęłam dużą torbę i walizkę na kółkach.
Miałam nadzieję, że chociaż większość się tam zmieści. Po pół godzinie spakowałam
do walizki wszystkie ubrania. Wszystkie te, które lubiłam, a nie te sceniczne. A
lubiłam w większości moje czarne koszulki z zespołami. Black Sabbath,
Aerosmith, Led Zeppelin, Iron Maiden, Metallica, Slayer, AC/DC, Rolling Stones,
U2, Oasis… to była moja muzyka, którą po prostu miałam we krwi. Spakowałam
również wszystkie pary jeansów, jakie miałam (a było ich naprawdę sporo),
skórzane krótkie spodenki (chociaż nie wiedziałam, ile będę tam mieszkać; był
dopiero 13 listopad), trochę legginsów, bieliznę… Ta walizka była już pełna.
Teraz zabrałam się za pakowanie kosmetyków, laptopa, słuchawek, płyt i nut do
torby. Ta po chwili również była zapełniona. Do podręcznej torby spakowałam
wszystkie pieniądze, jakie miałam w sejfie (było to 6 milionów euro).
Spakowałam jeszcze swoją czarną gitarę do pokrowca (bez niej bym nie pojechała)
i byłam już gotowa. Ubrałam kurtkę i czarne trampki na nogi. Byłam gotowa, by rozpocząć
nowe życie. Lepsze życie.
***
Na lotnisko dotarłam kilkanaście minut później zamówioną taksówką.
Spojrzałam na tablice odlotów. Samolot do Utrechtu był o 18:34. Miałam jeszcze
pół godziny. Kupiłam bilet i ruszyłam do poczekalni. Po 20 minutach siedziałam już w samolocie.
Hmm...prolog wydaje mi się nieco przerysowany, chociaż pomysł masz bardzo fajny. Do tej pory nie spotkałam się z opowiadaniem , w którym główna bohaterka również zajmuje się muzyką. W poprzedniej notce wyczytałam ,że akcja toczy się w teraźniejszości , więc zastanawia mnie kto zamiast w banku , trzyma taką ilość pieniędzy w torbie podręcznej O.o tym bardziej będąc osobą rozpoznawalną, a więc i bardziej podatną na np. napady...ale mniejsza, może się nie znam. Oczywiście pojawiły się już koszulki z zespołami , rzecz kultowa w temu podobnych opowiadaniach , z tego co zauważyłam xD By the way....Avril nie lubię , ale ciekawi mnie jak dalej potoczą się jej losy , kiedy już pojawi się zespół...może się nawet do niej przekonam ... Wybacz , że się trochę czepiam , to niespecjalnie xD
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie za pierwszy komentarz! Szczerze mówiąc, ja za Avril obecnie nie przepadam, choć gdy byłam młodsza ją lubiłam. Dałam jej główną rolę, bo wg mnie jest bardzo ładna, a takiej właśnie dziewczyny potrzebowałam :). Z resztą to koleżanka bardzo pomogła mi w przedstawieniu tej postaci. Jeśli chodzi o pieniądze to teraz również wydaje mi się to dziwne xD... Co do tego, że Avril zajmuje się muzyką, to zrobiłam to specjalnie, bo później dziewczyna "przyda się" Gunsom. Dzięki niej na przykład nagrają niektóre covery, ale nie mogę zdradzić jakie :).
UsuńPozdrawiam i zapraszam do dalszego czytania mojego bloga,
Lidia
Wiesz co? Podoba mi się ten prolog, mimo, że nie lubię Avril to jestem ciekawa co stanie się potem, gdy spotka Gunsów. Zobaczymy, na razie jest okey. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejną notkę. :)
Wielkie dzięki za następny komentarz! Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się "aż" dwóch komentarzy pod prologiem :). Jestem mile zaskoczona!
UsuńPS. Jak już wspomniałam, ja też nie lubię Avril, ale mimo to zdecydowałam umieścić ją w tym opowiadaniu. Wiem, wiem, jestem zakręcona :P. Ale mogę obiecać, że już w następnej notce pojawią się Gunsi :D
Prolog bardzo ciekawy, choć też uważam go za troszeczkę przerysowany. Tutaj mam na myśli tą akcję z menagerem. Jednak jestem dobrej myśli! Tak trzymaj dalej i będzie dobrze :)
OdpowiedzUsuńWybacz, że się nie rozpisuję, ale ledwo co widzę na oczy, tak mi się chce spać xD
Jeszcze tylko jeden rozdział i lecę w kimę :)
Dziękuję za szczery komentarz! Wiem, wiem, że przerysowany prolog, ale wstawiłam, nie czytając wcześniej i już nie chciałam nic zmieniać. Odpokutuję w następnych rozdziałach :).
UsuńDobranoc! :*
Lidia